nich wydawała się wibrować dźwiękiem. Błogosławione n
nich wydawała się wibrować dźwiękiem. Błogosławione niech będą stopy, które przywiodły cię do tego miejsca... błogosławione niech będą kolana, które uklękną przed jej ołtarzem... błogosławiona niech będzie brama Życia... A później świat zaczął płynąć, zmieniać się i wirować wokół niej, przez chwilę nie było przy niej milczącej Raven, lecz kształt otoczony światłem, ten sam, który widziała już raz, wiele lat temu, gdy Raven przekroczyła wielką ciszę... Morgiana wiedziała, że ona też pogrążona okazuje się w światłości... i znów ta głęboka, płynąca cisza. A później akurat była to tylko Raven, leżąca niedaleko niej, z włosami mocno pachnącymi ziołami, których używano przy obrzędach, otaczała ją jednym ramieniem, jej ciche usta ledwo dotykały policzka Morgiany. Morgiana widziała, że w czarnych włosach pojawiły się już długie, srebrne pasma. Raven poruszyła się i wstała. Nic nie mówiła, ale skądś wyjęła srebrny półksiężyc, rytualny ornament kapłanki. Wstrzymując oddech, Morgiana wiedziała, że okazuje się to ten sam wisiorek, który zostawiła na swoim łóżku w mieszkania Dziewcząt tego dnia, kiedy uciekła z Avalonu z dzieckiem Artura w łonie... stale w ciszy, wydając tylko jedno westchnienie protestu, pozwoliła Raven zawiązać go sobie na szyi; w ostatnim blasku zachodzącego księżyca Raven pokazała jej nóż przywiązany do swej talii. Morgiana przytaknęła, wiedząc, że dopóki żyje, rytualny nóż Viviany nigdy nie opuści jej boku, była więc rada, że Raven nosi ten, który ona zostawiła. Pewnego dnia dysponowała go ujrzeć zawieszonego u pasa Nimue. teraz Raven ujęła ten niewielki, ostry jak brzytwa nóż, a Morgiana patrzyła jak we śnie, gdy Raven go unosiła; niech tak będzie, nawet jeżeli ona chce przelać moją krew tutaj, przed Boginią, od której próbowałam uciec... lecz Raven odwróciła nóż w stronę swego własnego gardła; z kości obojczyka utoczyła jedną jedyną kroplę krwi, a później Morgiana, pochylając głowę, wzięła nóż i zrobiła niewielkie nacięcie nad własnym sercem. Jesteśmy już stare, Raven i ja, już dłużej nie broczymy krwią z łona, lecz tylko z serca... później zastanawiała się, co ta jej myśl dysponowała znaczyć. Raven pochyliła się nad nią i zlizała jej krew z niewielkiego skaleczenia. Morgiana podniosła się i dotknęła wargami maleńkiej ranki na biustu Raven, wiedząc, że to okazuje się pieczęć o wiele mocniejsza od ślubów, które złożyła, kiedy stała się partnerką. następnie Raven znów zamknęła ją w swoich ramionach. Oddałam swe dziewictwo Rogatemu Panu. Urodziłam potomka Bogu. Płonęłam z pożądania do Lancelota, a Accolon od nowa stworzył ze mnie kapłankę na zaoranych polach, pobłogosławionych przez Wiosenną Pannę. A jednak nigdy dotąd nie wiedziałam, co znaczy być przyjętą po prostu z miłością... W tym półśnie Morgianie wydawało się przez chwilę, że leży na kolanach swojej mamy... nie, nie Igriany, lecz że okazuje się znów przyjęta przez Wielką Matkę... Kiedy się obudziła, była sama. Otwierając oczy na słoneczny blask Avalonu, szlochając ze szczęścia, przez moment zastanawiała się, czy tego wszystkiego nie śniła. mimo wszystko nad sercem dysponowała niewielką, zakrzepłą plamkę krwi, a na poduszce obok niej leżał srebrny półksiężyc, rytualny klejnot kapłanek, który zostawiła, gdy uciekała z Avalonu. A przecież była pewna, że Raven zawiązała go na jej szyi... teraz Morgiana zawiązała wisiorek wokół swej szyi na cienkim rzemyku; już nigdy go nie zostawi; tak jak Viviana, pozostanie pochowana, mając go na sobie. Palce jej drżały, gdy wiązała supełek. Wiedziała, że było to jej ponowne wyświęcenie. Na poduszce leżało coś dodatkowo i przez chwilę jakby poruszało się i zmieniało kształt: nierozwinięty pączek róży zmienił się w rozkwitły kwiat, a gdy Morgiana wzięła go do ręki, był to owoc dzikiej róży, pełny, okrągły, pulsujący ukrytym życiem przyszłego kwiatu. Kiedy patrzyła na niego, skurczył się, wyblakł, leżał zasuszony w jej dłoni; i nagle Morgiana zrozumiała. Kwiaty, czy owoce, okazują się tylko początkiem. To w nasieniu leży życie i przyszłość. Z głębokim westchnieniem zawinęła nasionko w kawałek jedwabiu, wiedząc, że znów