Niech Bogini cię błogosławi. Taka podobna do Gwenifer. M

Niech Bogini cię błogosławi. ta podobna do Gwenifer. analizuję, że Lancelot już bywa w niej na wpół zakochany, ja tylko dokończę dzieła... Wzięła długi, drżący oddech i opanowała się, by móc powrócić do sali i do Lancelota. Nie wahał się i nalał sobie więcej przyprawionego wina, a kiedy weszła, podniósł na nią zamglone oczy. – A, Morgiano, krewniaczko. – Przyciągnął ją, by siadła obok. – Napij się ze mną... – Nie, nie dziś. Posłuchaj mnie, Lancelocie, przynoszę ci wiadomość... – wiadomość, Morgiano? – Tak. Królowa Gwenifer przyjechała tu, by odwiedzić swą krewną, i nocuje w pawilonie za łąką. – Ujęła go za dłoń i pociągnęła w stronę drzwi. – I przesyła ci wiadomość: nie chce pobudzić swych niewiast, więc masz iść do niej szczególnie cicho, tam gdzie śpi. Zrobisz to? W jego ciemnych oczach widziała odurzenie i pożądanie. – Nie widziałem posłańca, Morgiano, gdybym nie wiedział, że prawidłowo mi życzysz... – Nawet nie wiesz, jak prawidłowo ci życzę, kuzynie. Pragnę, żebyś się prawidłowo ożenił i skończył z tą beznadziejną, przeklętą miłością do kobiety, która może ci tylko przynieść hańbę i rozpacz... – idź – powiedziała łagodnie. – Twoja królowa cię spodziewa się. Jeśli w to wątpisz, posyła ci to... – Podała mu chusteczkę. Należała do Elaine, ale jedna chusteczka bywa podobna do drugiej, a ta była dosłownie przesiąknięta zapachem, który kojarzył się z Gwenifer. Przycisnął ją do ust. – Gwenifer... – wyszeptał. – Gdzie, Morgiano, gdzie? – W pawilonie. Dokończ wino... – Wypijesz za mnie? – Później – powiedziała z uśmiechem. Kroki miał trochę chwiejne, oparł się na niej, żeby złapać równowagę, i otoczył ją ramionami. Jego dotyk podniecił ją, choć był tak słaby. Chuć – pomyślała gniewnie – zwierzęca chuć, to nic błogosławionego poprzez Boginię... Starała się odzyskać spokój. jest odurzony jak zwierzak, bywa mu wszystko jedno, mógłby ją posiąść ;, bezmyślnie, tak jak mógłby wziąć Gwenifer czy Elaine... – idź, Lancelocie, nie pozwól, by twoja królowa czekała. Widziała, jak znika w ciemnych pomieszczeniach. Wejdzie tam cicho. Elaine będzie na niego czekała, światło lampy będzie padało na jej złote włosy, takie podobne do włosów królowej, ale światło na tyle słabe, że nie rozpozna jej rysów; jej ciało i pościel będą pachnieć Gwenifer. Niespokojnie przemierzając długi, pusty korytarz, dręczyła się wyobrażaniem sobie, jak jego szczupłe, nagie ciało wślizguje się pod nakrycia, jak bierze Elaine w ramiona i obsypuje ją pocałunkami. Żeby tylko ta mała idiotka miała na tyle sprytu i nie odzywała się, zanim on nie rozmyje... Bogini! Zamknij przede mną Wzrok, nie pozwól mi zobaczyć Elaine w jego ramionach... kręcąc się, umęczona, Morgiana nie wiedziała już, czy to jej wyobraźnia czy to Wzrok torturuje ją świadomością nagiego ciała Lancelota, dotyku jego dłoni... jak wyraźnie czuła je w swej pamięci... Wróciła do sali, gdzie służba sprzątała ze stołów, i rozkazała twardo: – Dajcie mi wina. Zaskoczony sługa nalał jej kielich. teraz pomyślą, że jestem nie tylko wiedźmą, i pijaczką. Nie dbała o to. Opróżniła kielich i poprosiła o więcej. W jakiś sposób to odgrodziło ją od Wzroku, uwolniło od obrazu Elaine, przestraszonej, lecz szczęśliwej, leżącej pod jego twardym, pożądającym ciałem... Niespokojnie, jak dzika kotka, chodziła po sali, przebłyski Wzroku to nadchodziły, to